Jak z igły zrobić widły? Ano wybudować sobie duży sklep. Taki duży, że jego wielkość przekroczy codzienne doświadczenie zakompleksionego środowiska mieleckiego, a dla niektórych nawet wyobrażenie.
A potem zrobić sobie uroczyste otwarcie tegoż sklepu z nagrodami. Z udziałem społeczeństwa, oczywiście. Czy mieleckie środowisko jest zakompleksione? Moim zdaniem jest. Choć nie powinno. Nasze lokalne sukcesy powinny czynić nas odpornymi na kompleksy z byle powodu. Ale chyba nie czynią.
I jak wyroczni czekamy komunikatu z jakiegoś tefałenu albo fejsbuka, a ich ocena ma ważyć na naszym samopoczuciu. I dać odpowiedź na takie dziwne pytania: Jest w Mielcu wiocha czy nie jest? Jest buractwo, czy nie? Na ile sami jesteśmy winni, to każdy mielczanin musi ocenić osobiście. Bo że dajemy powody do takich czy innych ocen, to jest bezdyskusyjne.
Zmasowany atak młodych szwoleżerów gimnazjalnych wspartych zastępami doświadczonych w kolejkowaniu emerytów i rencistów na drzwi Galerii, nagrany przez lokalnych patriotów i upubliczniony w Internecie, a potem przerobiony informację telewizyjną, stał się kanwą do emocjonalnych dyskusji Mielczan, wylewania żali i pretensji, bicia się w piersi i posypywania głów popiołem.
Chociaż nie zabrakło rozsądnych głosów, że w Nowym Jorku, Londynie, Warszawie jest w takich razach „czarnych piątków” znacznie gorzej i niebezpieczniej niż w Mielcu. I pewnie byśmy przeżyli ten internetowo telewizyjny harmider, nie mający jednak takiej nośności jak „Chytra baba z Radomia”, gdyby do sprawy nie zaczęła się włączać polityka. A ta nie pozwoli sprawie tak szybko umrzeć.
Pierwszy zabrał głos kojarzony z partią rządzącą publicysta, niejaki Makowski, który postawił tezę, że za atak młodzieży na Galerię odpowiada polska szkoła, szczególnie gimnazjum, które w Mielcu jest takie samo jak w całej Polsce, a które to nie potrafi wychować młodzieży. I to jest kolejny powód do reformy oświaty.
Polityka może udowodnić każdą tezę. Niestety, lokalni politycy zdecydowali się wykorzystać fakt otwarcia Galerii do podkreślenia i publikacji swoich katolickich poglądów na polski handel. A jak? Ano życząc (w obecności właścicieli Galerii) by w niedzielę miała ona jak najmniej klientów. A jak już jakiś nieszczęśnik przez pomyłkę zawita do niej w dzień święty, to by był koniecznie po mszy świętej.
To znowu rozpętało dyskusję w Internecie i nie dał bym głowy, że znowu ktoś tego szerzej nie upubliczni. Co znowu da asumpt do pytań o stan naszego mieleckiego społeczeństwa. A ja znowu dostanę mejle od moich kolegów z w Stolicy z pytaniami: a co to się u was dzieje? Na pierwszy taki mejl mogłem odpowiedzieć, że nie wiem, bo nie jem w KFC. Co odpowiem na kolejny? Że ani w sobotę, ani w niedzielę, ani wcale nie chodzę po galeriach? I że popieram tylko polski handel? A to w takim razie na jaką cholerę nam jakiś E.Leclerc? Albo inny H&M?
Oddajmy co cesarskiego cesarzowi, a co boskiego, Bogu. Zostawmy w spokoju sklepy, ludzi i święta. Niech się rządzą swoimi prawami. Jak kto jest wierzący, niech idzie w niedzielę do kościoła, jak nie wierzy, niech idzie gdzie chce. A potem niech nikt nikomu nie mówi, co mają robić. Także w niedzielę.
Czy łażenie po Galerii jest gorsze od siedzenia w kinie (też w Galerii), czy od bezmyślnego gapienia się w telewizor w domu? Dlaczego rodzinne spędzanie czasu w Galerii ma być gorsze od takiegoż spędzania na spacerze? Przecież dla przyśpieszenia rozwoju kraju mieliśmy intensywniej wydawać kasę z 500+. Więc mamy być przeciwko przyśpieszonemu wzrostowi PKB, siedząc w domu?
Najlepiej jednak niech nikt, nikomu, niczego nie doradza.
Chyba że swoim dzieciom.
Andrzej Talarek
1 Komentarz
Brawo.Nic dodać,nic ująć. 😀