30% uczestników zyskało szansę na dłuższe życie.
Akcja spirometryczna, która odbywała się w mieleckim Szpitalu Specjalistycznym w ramach ogólnopolskiego Dnia Spirometrii, po raz kolejny przyciągnęła dziesiątki pacjentów. Choć jest przeprowadzana już od kilku lat, wciąż cieszy się ogromnym zainteresowaniem.
– I ma wielkie znaczenie, bo choroby obturacyjne wykrywamy u aż 30% chorych, którzy zgłoszą się do nas na tę akcję profilaktyczną. Dzięki temu mogą oni rozpocząć leczenie, bez którego z czasem ich życie byłoby zagrożone – mówi lek. Wioletta Żelazko, ordynator Oddziału Gruźlicy i Chorób Płuc.
Akcja była skierowana do pacjentów, którzy niepokoją się swoimi objawami, takimi jak uczucie szybkiej męczliwości, duszność, kaszel, świsty podczas oddychania, ale nie leczą się w związku z tym. – Na szczęście świadomość wagi profilaktyki jest u ludzi coraz większa. Sporo, choć wciąż za mało, mówi się o tym, że np. przewlekła obturacyjna choroba płuc jest trzecią przyczyną śmiertelności ludzi na świecie. Pierwszym objawem POChP jest przewlekły kaszel niezwiązany z infekcją. Potem można odnotować uczucie duszności i uczucie ucisku w klatce piersiowej. POChP charakteryzuje się postępującym ograniczeniem przepływu powietrza przez drogi oddechowe – wyjaśnia lekarka.
Jak mówi pan Andrzej, uczestnik akcji, on sam nie czekał na niepokojące objawy. Przyszedł się zbadać, bo Mielec jest rejonem przemysłowym, stąd też potencjalnie płuca mogą nie być w najlepszej kondycji. – Akurat u mnie wszystko było w porządku, ale dla wielu innych pacjentów taka akcja profilaktyczna to jedyna szansa na zdrowie czy życie. Na co dzień nie myśli się nawet o wielu chorób, niektórych nazw nawet nie zna. Dopiero, gdy chory słyszy o takiej akcji, czyta, że objawy, które go męczą to może być coś poważnego, decyduje się to od razu sprawdzić, skoro jest okazja – zauważył.
Niestety nie wszyscy po akcji cieszą się z tak dobrej opinii lekarza jak pan Andrzej. Średnio co roku w Mielcu kilkunastu z 50 uczestników akcji dowiaduje się o konieczności leczenia. – Ale to dla nich szansa na opanowanie objawów i niemal normalne życie, które dodatkowo dzięki temu nie skończy się o wiele za wcześnie – mówi lekarka.