Kiedy 4 lata temu po raz pierwszy na jakiejś mszy świętej w parafii MBNP zobaczyłem naszego nowego wtedy proboszcza, księdza Połcia, powiedziałem do mojej żony: on mi przypomina Napoleona. Bo zobaczyłem w nim podobieństwo do Bonapartego, tak z twarzy, wzrostu jak i energii, która z niego emanowała. Bóg mi świadkiem, że nie zbudowałem wtedy skojarzenia: Napoleon – Waterloo.
Wręcz przeciwnie, byłem wtedy pod wrażeniem nowego proboszcza. Wierzyłem, że to nowy człowiek na zmieniające się czasy. Trochę mój entuzjazm burzyła wiadomość, że był kurialnym urzędnikiem, bo nie mam do nich zaufania, ale to był drobiazg przy nadziei, jaką w nim pokładałem.
Bardzo ceniłem i nadal cenię księdza prałata Czesaka za jego pracę w Mielcu, ale ja, człowiek w swojej opinii nowoczesny i starający się nadążać za zmianami społecznymi, uważałem, że potrzebny jest w, największej parafii w Polsce, w pokomunistycznym jednak i dość lewicowym Mielcu, ktoś nowy, z nową energią i innym spojrzeniem na proboszczowanie.
Bardzo mnie bolało i boli nadal, że nasz kościół staje się kościołem ludzi starych, że msze powoli zamieniają się w msze geriatryczne, że niewiele w kościele ludzi młodych.
Wiem, to nie tylko przypadłość mieleckiego kościoła. Gdzie indziej jest jeszcze gorzej. Ale Mielec to ogon pobożności diecezji Tarnowskiej i wydawało mi się, że nowy proboszcz coś zmieni.
Nie wiem, co się stało. Była pandemia, ale nie tylko w Mielcu. Wydawać by się mogło, że nie zdarzyło się nic spektakularnego, co mogło stać za decyzją proboszcza Połcia o opuszczeniu Mielca. Ja wiem, decyzje podejmuje biskup. Ale każda decyzja jest jakoś wypracowywana. Także na prośbę zainteresowanego. Tym bardziej, jeśli zamienia się parafię trudną na Krynicę Zdrój. Słyszałem plotki, że proboszcz miał dość, że nie układała mu się współpraca z mielczanami, którzy m.in. donosili na księdza, że nie przestrzega wymogów sanitarnych.
Jak było naprawdę, zapewne nigdy się nie dowiemy, pozostaniemy przy plotkach i domysłach. Faktem jest jednak, że nie mogę tego przeniesienia/odejścia potraktować inaczej jak rejterady z trudnej placówki. A że można to potraktować szerzej jako porażkę Kościoła w Mielcu, świadczyć może to, że podobnie stało się w parafii Trójcy Przenajświętszej.
Szkoda, że nie zaczęło się w Mielcu, w parafii MBNP szczególnie, w mojej parafii, cośkolwiek malutkiego nowego.
W ostatnią niedzielę poszedłem na mszę. Kazanie miał nowy proboszcz, ks. prałat Ryszard Biernat. Doktor. Pierwsze wrażenie było bardzo złe: Boże, jakiego dziadka nam dali. Przecież ma ze 65 lat. Czyżby przyszedł umrzeć z nami starymi? Gdy zobaczyłam go z bliska w czasie zbierania ofiary pieniężnej obniżyłem mu wiek do 60 lat. Ale to też nie było dla mnie zadowalające. Życzę dobrze mojemu Kościołowi (krytykując często wiele złych lub nieefektywnych rzeczy w Kościele), bo życzę dobrze także samemu sobie, było nie było, katolikowi. Jak będzie dalej? Gdyby sądzić po dwu poprzednich parafiach, w których ksiądz Biernat był proboszczem: w Czchowie znanemu mielczanom z zapory na Dunajcu i w maleńkiej Machowej w gminie Pilzno, to trzeba by powiedzieć, że na Mielec wybiera się jak z motyk na słońce.
Okazuje się jednak, że jako młody ksiądz, w wieku 28 lat (to był rok 1994, ksiądz urodził się w 1966, czyli ma obecnie 55 lat), został skierowany do pracy we Francji w ramach Polskiej Misji Katolickiej. Po dwóch latach pracy w Paryżu jako wikariusz w polskiej parafii Wniebowzięcia NMP i we francuskiej parafii św. Magdaleny został skierowany do pracy z Polonią w okręgu Marsylii, pełniąc jednocześnie funkcję wikariusza w parafii Serca Pana Jezusa w tym mieście. Będąc proboszczem cum cura animarum dla Polaków w tym regionie, w latach 1996–2004 pełnił kolejno funkcje najpierw wikariusza, a potem proboszcza w parafii św. Andrzeja i św. Hieronima w Aix-en-Provence, a następnie w latach 2004–2007 był proboszczem w czterech parafiach: Lamanon, Aureille, Eyguières i Sénas. Ponadto w latach 2001–2004 był kapelanem Szpitala w Aix-en-Provence. Wśród rozlicznych przedsięwzięć w ramach pracy wśród Polonii należy podkreślić fakt, że był współzałożycielem Polskiej Szkoły w Aix-en-Provence. W latach 2000–2003 odbył studia licencjackie na Uniwersytecie Katolickim w Paryżu na Wydziale Prawa Kanonicznego uwieńczone licencjatem z prawa kanonicznego obronionym 24 października 2003 roku na podstawie pracy Figure juridique du primat de Pologne (Prawna figura prymasa Polski). W latach 2000–2001 ukończył dwu-letnie studia na Uniwersytecie Prawa, Ekonomii i Nauk Politycznych Aix-Marseille z zakresu prawa kościelnego i historii Kościoła. Przez dwa lata (do czasu powrotu do Polski) pełnił funkcję obrońcy węzła małżeńskiego w sądzie kościelnym drugiej instancji w diecezji Aix-en-Provence.
W 2007 roku, po 13 latach posługi we Francji wrócił do Polski i został mianowany proboszczem w parafii Trójcy Przenajświętszej w Machowej. 24 czerwca 2011 roku obronił doktorat z teologii na Papieskim Uniwersytecie Jana Pawła II w Krakowie Sekcja w Tarnowie z zakresu katechetyki po napisaniu pracy doktorskiej Podstawy teologiczne duszpasterstwa według kardynała Jean-Marie Lustiger. (wszystkie informacje zgodne z danymi Diecezji Tarnowskiej)
No i takim to sposobem od mojej mszalnej wizji księdza Napoleona, który ni estety po mieleckim Waterloo osiadł na krynickiej Elbie doszliśmy niespodzianie do proboszcza, który musi być w dużej mierze sfrancuziały, czyli inaczej patrzy na kościół i na nauczanie. Bo wydaje mi się niemożliwym, by wpływy, może bardziej doświadczenia francuskie nagle zniknęły. Czy one przydadzą się w Mielcu? Nie wiem.
W czasie mszy wysłuchałem w kazaniu krótkiego programu działania, który przedstawił nowy ksiądz proboszcz. Ten program, czyli to pragnienie mojego serca, to tak wam ukazywać dobroć, czułość, troskliwość naszego kochającego Ojca w niebie, tak go ukazywać głoszeniem Słowa Bożego, celebrowaniem sakramentów świętych, modlitwą i moją osobistą świętością, abyście tą dobrocią, miłością i ciepłem Boga Ojca zachwycili się, tak jak Maryja.
– Aby ten zachwyt wiary, każdego dnia was przemieniał, abyście nie musieli opisywać swojego życia słowami: jak ja mam ciężkie życie; wszystko mnie dobija; nie ma we mnie radości; chodzę co prawda do kościoła, ale w sercu ciągle ponuro; wszystko co mam zdobyłem tylko dzięki sobie; przez życie muszę się rozpychać łokciami i nie mogę na nikogo liczyć. Abyście nie musieli tak mówić o swoim życiu. Moi kochani będę się każdego dnia modlił za was, abyście tak spontanicznie z serca wołali: kocham Boga, uwielbiam go, on jest radością mojego serca, on mnie dźwiga, gdy jest mi ciężko, on mi pomaga, gdy w życiu mam coś osiągnąć i zawsze mogę na niego liczyć.
No i fajnie. Fajny program, ale za bardzo duchowy. To dobrze, że ksiądz proboszcz będzie się za nas modlił i zachęcał nas do modlitwy. A moim zdaniem brakuje tu programu kreacyjnego, twórczego, który mógłby (o ile to w naszej diecezji z naszym biskupem jest w ogóle możliwe) tzw. pracę duszpasterską ubrać w nowe formy, nowe szaty, stworzyć coś, czego nie było a tym samym przyciągnąć do Kościoła młodych i sfrustrowanych starych, o których mowa powyżej. Podpowiem, że moim zdaniem takim czymś była organizacja (kilka lat temu) Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.
Bo od długiego czasu mam przekonanie, że duża część biskupów i księży pamięta tylko tę frazę z nauczania Chrystusa: i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą”. Obiecał, niech się martwi. A zapominają przypowieść o talentach, która jest właśnie do nich skierowana.. Zakopują je i czekają.
Życzę księdzu proboszczowi sukcesu. Będzie trudno. Może znowu będzie powtórka Waterloo. A może jednak będzie sukces. Nawet jak nie na miarę cesarza ślimakożerców, to choćby naszego wspaniałego Księdza Arczewskiego, który powinien być świętym.
Zdjęcie za Parafią MBNP w Mielcu
Andrzej Talarek