Przez lata milczały, dziś mówią o tym otwarcie. Dziewięć kobiet w rozmowie oskarża księdza Stanisława C. z Mielca o molestowanie, którego miały doświadczać jako uczennice szkoły podstawowej. Duchowny, mimo licznych podejrzeń i zgłoszeń, przez dekady pełnił posługę kapłańską. Był wciąż w parafii, gdy kobiety o których mowa dorosły i brały śluby. Zmarł na początku 2025 roku, a jego pogrzeb odbył się z honorami.
Jak zaznacza ONET: Związany z PiS-em marszałek województwa, pochodzący z Mielca, podczas pogrzebu żegnał go z żalem jako „niestrudzonego, pełnego mądrości i pasji, oddanego Bogu i ludziom kapłana, którego szanowało i podziwiało wielu”. Sytuacja jest jednak niewygodna zarówno ze względu na nadchodzące wybory, jak i sam fakt że zmarłemu księdzu ciężko będzie się obronić. Kościół jednak nie powinien być miejscem uprawiania polityki, niestety to stało się specjalnością wielu naszych polityków. Może najwyższa pora z tym skończyć?
„Byłyśmy jego ulubienicami”
Kobiety, które w latach 80. chodziły do tej samej klasy w mieleckiej szkole, opowiedziały „Gazecie Wyborczej” o tym, co działo się na plebanii. Opisują molestowanie, które duchowny miał nazywać „zabawą”. Podczas jednej z nich dziewczynki chowały się za kotarą, a ksiądz dotykał ich przez materiał, próbując zgadnąć, kto za nią stoi.
– Ksiądz nas obmacywał, jeździł po całym ciele ręką, między nogami. Tak „zgadywał”, która schowała się za kotarą – opowiada jedna z kobiet.
Duchowny zapraszał dzieci na plebanię, gdzie zawsze ktoś był – gospodyni, inni księża. Jednak dorośli nie reagowali. Zdarzało się, że odwiedzał uczennice także w ich domach, zawsze pod nieobecność rodziców.
Milczenie przez dekady
Plotki o tym, co dzieje się na plebanii, krążyły po Mielcu od dawna. Niektóre matki reagowały – jedna z nich zgłosiła sprawę do proboszcza po tym, jak odkryła, że duchowny onanizował się przy jej córce. Ksiądz C. nie poniósł jednak żadnych konsekwencji.
– Pamiętam jego ręce pod moją koszulką. Powiedział: „O, ty nie masz jeszcze takich cycuszków, jak koleżanka” – wspomina jedna z ofiar. Dla wielu z nich konfrontacja z przeszłością była bardzo trudna. Większość przez lata tłumiła wspomnienia, nie mówiąc o nich nawet bliskim. Jedna z kobiet przyznała prawdę rodzicom dopiero po 20 latach.
„Nie chodziło mi o to, żeby poszedł do więzienia”
Stanisław C. zmarł po 62 latach kapłaństwa. Wierni żegnali go z szacunkiem, co dla jego ofiar było ogromnym ciosem. Ostatnie lata życia duchowny spędził w tarnowskim domu dla księży emerytów.
– Kiedy zobaczyłam, z jakim żalem ludzie zareagowali na śmierć księdza C., wszystko się we mnie zagotowało – mówi jedna z kobiet. Po latach milczenia postanowiły przerwać ciszę.
– Nie chodziło mi o to, żeby poszedł do więzienia. Chciałam tylko, żeby ludzie wiedzieli – przyznaje jedna z molestowanych.
źródła: onet.pl, rzeszow.wyborcza.pl