Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie utrzymał nakaz ciągłego pomiaru emisji zanieczyszczeń na dwóch największych kominach zakładów Kronospan w Mielcu.
Fundacja ClientEarth Prawnicy dla Ziemi domagała się utrzymania jak najwyższych standardów ochrony powietrza i poszanowania potrzeb mieszkańców miasta.
Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego wydał pozwolenie zintegrowane w czerwcu 2018 roku. Fundacja podkreślała, że pomiar ciągły musi zostać utrzymany na dwóch największych kominach, domagała się też rozciągnięcia monitoringu ciągłego na pozostałe emitory. Ministerstwo Środowiska zaznaczyło, że istniała podstawa do wprowadzenia monitoringu ciągłego, gdyż lokalna społeczność chciała wiedzieć, co wydostaje się z tej instalacji, a zakład nie ma prawa emitować substancji nieuwzględnionych w pozwoleniu zintegrowanym.
Zakłady przetwórstwa drzewnego Kronospan sp. z o.o. są największą fabryką w mieleckiej strefie przemysłowej. Według mieszkańców w znacznym stopniu przyczyniają się do zanieczyszczenia powietrza w mieście.
Z zakładu emitowane są pyły, w większości pyły drewna. Emisja odbywa się zarówno w sposób zorganizowany, jak i niezorganizowany.
W lutym zakłady Kronospan wystąpiły z wnioskiem o zmianę pozwolenia zintegrowanego. Zawarły w nim emisje metali ciężkich, m.in. rtęci, arsenu i ołowiu.
W kwietniu mieszkańcy Mielca zorganizowali kolejny protest pod bramami zakładu.
Przed sądem zakład domagał się uchylenia pozwolenia zintegrowanego, wydanego przez w czerwcu 2018 r. Argumentował m.in., że koszt instalacji służącej do pomiaru ciągłego jest zbyt wysoki.
„Jeśli koszty pomiaru ciągłego są zbyt wysokie dla zakładu, dlaczego mają być przerzucane na ludzi, którzy zapłacą za to swoim zdrowiem? Mieszkańcy Mielca chcą oddychać czystym powietrzem” – podkreśla Kamila Drzewicka, radca prawny w Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.
„W sytuacji, gdy mamy do czynienia z zanieczyszczeniem powietrza w prawie całej Polsce, pozwolenia zintegrowane powinny zobowiązywać do ciągłego pomiaru emisji z fabrycznych kominów, aby inspekcja ochrony środowiska mogła wykonywać swoje obowiązki, a mieszkańcy wiedzieli co, kiedy i w jakiej ilości dostaje się do powietrza” – dodaje Drzewicka.