Józef Zawada – znalazł się na Syberii, ponieważ był Polakiem. Podzielił los milionów istnień ludzkich niewinnie zesłanych na nieludzką ziemię, w głąb Związku Radzieckiego.
Od 1978 roku prowadzi w swoim domu, na przedmieściach Wellington muzeum pamięci Jana Pawła II. Systematycznie je powiększa. Jest pasjonatem historii, a także kronikarzem dzieci z Pahiatua; których bazę nieustannie aktualizuje. Ochoczo angażuje się w działalność polonijną w Nowej Zelandii. W dowód uznania za zasługi na rzecz tamtejszej Polonii otrzymał od Prezydenta RP Andrzeja Dudy, Krzyż Oficerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.
10 lutego 1940 roku do drzwi naszego domu zapukał bolszewik. Deportacja. Na saniach wywieziono nas wraz ze schorowanym ojcem na stację kolejową. Załadowano do bydlęcych wagonów. Po kilku tygodniach znaleźliśmy się w Kotłasie, w obwodzie archangielskim. Gdy przekraczaliśmy wschodnią granicę kraju, płakaliśmy, modliliśmy się na różańcu. Z Polski wywiozłem także żywe nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. W kołchozie musiałem ciężko pracować przy wyrębie drzew. Bez sentymentów. „Kak nie prywykniesz to padochniesz”- często słyszałem z ust zarządcy kołchozu.
Rok po rozpoczęciu deportacji, nadeszła z Moskwy radosna dla nas wiadomość. Na mocy układu Sikorski-Majski ogłoszono amnestię dla wszystkich więzionych na Syberii Polaków. Stalin zezwolił na utworzenie polskiego wojska w ZSRR.
Pojechaliśmy koleją na południe, do Uzbekistanu. Tam, w Guzarach Anders utworzył Polską Armię. Kolejnym krajem, przez który przejeżdżaliśmy był Kazachstan. Ciągle doskwierał nam głód. Dopiero w kazachskich Guzarach otrzymaliśmy skromne posiłki z wojskowej kuchni. Na Nizinie Turańskiej, w środkowym Kazachstanie straciłem ojca. Ogarnął mnie smutek i rozpacz. Zamarzł z zimna. Na kolejnym postoju wartownicy wyrzucili jego ciało na śnieg. W Uzbekistanie z wycieńczenia zmarła matka.
Józef nigdy nie dowiedział się gdzie ich „pochowano”. W 1942 roku, nastąpiła ewakuacja Wojska Polskiego do Persji. Na krótko, przed ewakuacją zabrano Józefa do polskiej ochronki, która płynęła wraz z Wojskiem przez Morze Kaspijskie do irańskiego portu w Pahlevi.
Przewieziono nas ciężarówkami przez góry Elbrus do Teheranu, gdzie zmarł mój brat. Został pochowany na polskim cmentarzu wojennym. Wraz z drugim bratem przebywaliśmy w Cywilnym Obozie Przejściowym. Po kilku tygodniach przetransportowano nas do Isfahanu w Iranie. Rozlokowano nas w sierocińcach.
Rozpoczęły się transporty polskich dzieci-sierot do brytyjskich kolonii w Afryce, do Indii oraz Meksyku. Gotowość na przyjęcie dzieci na czas wojny wyraziła Nowa Zelandia.
Byliśmy wraz z bratem na liście do Nowej Zelandii, lecz brat został wybrany na Studia w Polskiej Szkole Morskiej w Wielkiej Brytanii; aby po wojnie odbudować polską Marynarkę Handlową. Przez ponad 50 lat pisaliśmy do siebie listy,
Aby dotrzeć do Nowej Zelandii, przetransportowano dzieci ciężarówką z Isfahanu do Sułtanabadu, w którym znajdowała się amerykańska baza przez, którą dostarczano broń do Związku Radzieckiego. Następny postój miał miejsce w porcie w Zatoce Perskiej w mieście Ahwaz.
Zostaliśmy załadowani na angielski statek handlowy Sontay. Panowały okropne warunki, nabawiłem się choroby morskiej. Spaliśmy w kojach, były 2 posiłki dziennie. Integrowaliśmy się, dostawaliśmy od marynarzy czekoladę „dla rozbitków”. Dopłynęliśmy po długim czasie do Bombaju.
Po kolejnym miesiącu dopłynęli do Wellington….
Nie wiedziałem tak naprawdę, dokąd płyniemy. Nic nie wiedziałem o Nowej Zelandii. Mówiło się o „Nowej Islandii”. Kiedy statek wpłynął do portu w Wellington, nie mogłem nadziwić się, ile tutaj jest zieleni.
Michał Gawle
Część pierwsza.