Leżałam pod kołdrą z palcami wciśniętymi w uszy, nucąc pod nosem bezsensowną melodię, która po pewnym czasie w końcu mnie wyciszyła.
Wpatrywałam się w swoje nagie, skulone nogi, na których odbiły się ślady od podstawniki na laptopa i zaczęłam myśleć o tym, że chciałabym teraz znaleźć się w takim miejscu.
Pośród sadu i krzaków porzeczek , w miejscu tak urokliwym – stoi mały, drewniany domek. Ma zielone okiennice, przez które słońce wlewa się ciepłymi promieniami i łechta nosek białemu kotu, który z parapetu ni cholery nie chce zejść. Tu nad piecem wiszą pachnące zioła i łańcuchy leśnych, suszonych grzybów.
Ty wchodzisz cicho z filiżanką małej inspiracji i plasterkiem radości, a ja zasłaniam twarz włosami, abyś nie widział mnie nie w pełni doskonałą.
I lubię ten moment kiedy czuje w sercu – harmonie.