Pan Prezydent Wiśniewski obraził się na Radę Miasta za głosowanie nad wotum zaufania i zwrócił się do sądu o unieważnienie głosowania i ponowne głosowanie. Czyli o reasumpcję głosowania po mielecku.
Należy tu z uznaniem podkreślić, że nie skłamał, jak pani marszałek Witek, iż zasięgnął opinii pięciu prawników. Zresztą aż tylu nie ma w Urzędzie. A i – wierzę – tak prymitywne kłamstwo nie przyszło by mu do głowy. Fakt faktem jednak, że obraził się na radnych.
Uzasadnia swoją decyzję tym, że radni niemerytorycznie i nie na temat dyskutowali po przedstawieniu listy osiągnięć Prezydenta w minionym roku.
Zadziwiający ten zarzut, bo radni mogą sobie pogadać, o czym chcą, jak się im to z działalnością prezydenta kojarzy, a głosują nad tym, co od prezydenta usłyszeli, nawet jak o tym potem nie dyskutowali, a nawet pomylił im się prezydent ze starostą.
Tak jak w Sejmie uznano idiotyzm posłów Kukiz 15 za istotną przyczynę reasumpcji głosowania, tak pan prezydent uznał, że radni nie do końca wiedzą co czynią (tak piszę oględnie), bo gadają od rzeczy, a powinni z sensem i dlatego głosowanie trzeba powtórzyć. Taka reakcja jest dla mnie trochę histeryczna i mało poważna dla poważnego człowieka na funkcji prezydenta Mielca.
Powiem tak: moim zdaniem radni PiS u gadają w dużej mierze bez sensu, a tego, co przedstawił Prezydent nawet nie starali się zrozumieć, patrzyli w telefony, zamiast słuchać, bo prezydent nie przedstawiał informacji żywo i z sercem, ale odczytywał to, co mu ktoś napisał (opinia radnego Wójcika), jednak głosowania powtórzyć się nie powinno.
Chyba ze się chce radnych PiSu potraktować jak posłów Kukiza.
Zresztą, to nie radni PiS przesądzili o wyniku, ale radna ugrupowania Pana Prezydenta. To pani Magdalena Weryńska Zarzecka była takim mieleckim Gowinem, a radni Kukiza15 tylko radnymi Kukiza15.
A co do wypowiedzi radnych PiS, którzy (albo niektórzy) przypisują prezydentowi winę za wszelkie zło dziejące się w Mielcu, w tym ucieczkę ludzi, malejąca liczbę mieszkańców (czyli też mniejszą ilość porodów), brak terenów inwestycyjnych, brak skomunikowania z autostradą, (oprócz oczywiście kolei, którą i tak prawie nikt jeździł nie będzie), brak drogi krajowej, brak przeniesienia Mielca na lewą stronę Wisłoki i najważniejsze, wysokie ceny śmieci ( teraz, po przejęciu EuroEko radni PiSu znają się na śmieciach jak nikt), to ja powiem panom radnym, ze bzdurzą. Co oczywiście jest wybaczalne w walce politycznej, ale jest i coś takiego, jak lustro. Warto w niego spojrzeć od czasu do czasu. Szczególnie gdy się ma takie sukcesy, jak samodzielne zbudowanie Strefy mieleckiej, co podkreślono na obchodach jej 25 lecia no i zahamowanie spadku urodzeń przez danie wszystkim 500 plus.
Ja osobiście doceniam inwestycyjne dokonania Pana Prezydenta. Podoba mi na przykład się wciąż rosnąca liczba placów zabaw dla dzieci i mówię to całkiem poważnie.I uczciwie patrzę na to, co mógł zrobić, a czego zrobić nie jest w stanie, choćby chodził na uszach.
No to teraz będzie o nepotyzmie i korupcji. Znowu, żeby przejść do mieleckiego podwórka, dygresja warszawska. Najpierw opuszczający PiS a potem do niego powracający poseł Lech Kołakowski, za ten powrót dostał posadę w Banku Gospodarstwa Krajowego wartą ok. 40 tys. zł miesięcznie.
No i wszyscy przeszli z tym do porządku dziennego. Pogadano coś o korupcji politycznej i przestano. Profesor Zoll nazwał wczoraj sprawę po imieniu i w pełni się z nim zgadzam. To żadna „korupcja polityczna”, która może być bezkarna, to zwyczajna korupcja, podpadająca pod kodeks karny. Czy będzie ukarana? Naiwni, którzy tak sadzą. Polska jest już od dawna państwem jeśli nie bezprawia, to państwem jego partyjnej interpretacji.
No więc przejdźmy do Mielca. Nowy dyrektor Szpitala zatrudnił na stanowisku dyrektora (na dzisiaj nie mam pewności od czego) osobę, z którą – jak głosi plotka – łączą go bliskie relacje. Nawet bardzo bliskie.
Jeśli jest to prawda – a dobrze byłoby zaprzeczyć takim plotkom, jeśli nie są prawdziwe – to mamy do czynienia albo z rodzajem nepotyzmu (choć z tym mamy raczej do czynienia w przypadku zatrudniania rodziny), albo z jakąś formą korupcji dyrektora przez Starostę.
Za zgodę na objęcie stanowiska dodatek w postaci zgody na zatrudnienie osoby bliskiej.
Powiem tak – nawet jeśli to wszystko, co ludzie plotkują o szpitalu, jest prawdą, to w świetle skundlenia warszawskiej polityki mamy w Mielcu do czynienia z maalutkim michałkiem, którym nie będzie warto się zajmować, jeśli pan dyrektor odniesie sukces w reformowaniu szpitala.
No bo jeśli nie odniesie sukcesu, to ewentualna niekompetencja pani dyrektor, o której już słyszałem od urzędników, (chociaż także słyszałem, że jako jedyna od zawsze zaczęła interesować się SOR – em, gdzie jest każdego dnia i czuwa nad jego problemami), będzie kroplami przelewającymi kielich goryczy. Albo trucizny.
Zdjęcie za mielec.pl
Andrzej Talarek
1 Komentarz
Chlopie kto Ci placie ze te bzdury
Wazeliną pachnie