W wigilię Bożego Narodzenia odszedł do Niebiańskiego Aeroklubu były szef pilotów doświadczalnych WSK PZL Mielec Tadeusz Pakuła. Trudno mi wyrazić swój ból i żal za człowiekiem przyjacielem, z którym niemal w jednym czasie rozpocząłem lotniczą przygodę w Mielcu. W przyjaźni żyliśmy przez 64 lata, aż do ostatniej chwili jego życia. W domysłach układaliśmy plany nawet na życie w Niebiańskim Aeroklubie, a teraz on odszedł.
Kim był ten prosty niezwykle uczynny i otwarty na życie człowiek? Niewiele trzeba przypominać, gdyż pamiętają go nie tylko starsze pokolenia, lecz także młodsze, których był nauczycielem lotniczego fachu. Ukończył na Politechnice Warszawskiej studia lotnicze o kierunku osprzętu wraz z Andrzejem Glassem znanym lotniczym historykiem i w gronie innych rozpoczął pracę na Wydziale 57 Start w WSK Mielec w 1956 roku. Pochodził z wielodzietnej rodziny spod zamojskiej wioski.
Urodził się 27 III 1933 r. w miejscowości Rokitno, jako syn Michała i Zofii z domu Matusik. Ukończył Państwową Szkołę Przemysłową w Zamościu w 1952 roku, a następnie studia na Wydziale Lotniczym Politechniki Warszawskiej (kierunek: budowa osprzętu lotniczego), uzyskując w 1956 roku tytuł inżyniera lotnictwa.
Od l XI 1956 r. do 1990 r. pracował w WSK „PZL- Mielec” na stanowiskach: technologa w Wydziale 57 (do 1960 r.), zastępcy kierownika Wydziału 57 (1960 -1965), kierownika Wydziału 57 (1965 – 1969), samolotowego pilota doświadczalnego (1969 – 1973), szefa pilotów, szefa personelu lotniczego, pilota samolotowego — instruktora I klasy i samolotowego pilota doświadczalnego I klasy (1973 — 1990). Równolegle do pracy zawodowej działał społecznie w Aeroklubie Mieleckim jako: pilot instruktor szybowcowy, pilot — instruktor samolotowy, szef wyszkolenia i członek Zarządu (sekretarz), a ponadto należał do Mieleckiego Klubu Seniorów Lotnictwa.
Ogółem wylatał około 12000 godzin na samolotach i około l000 godzin na szybowcach. Jako pilot szybowcowy uzyskał międzynarodową odznakę szybowcową z trzema diamentami. Będąc pilotem samolotowym zdobył licencję pilota samolotowego liniowego z uprawnieniami pilota instruktora samolotowego I klasy oraz pilota doświadczalnego I klasy. Opracował pierwszą w Polsce „Instrukcję wykonywania lotów patrolowych, oraz lotów połączonych z gaszeniem pożarów”. (Po uzgodnieniach w Ministerstwie Komunikacji i wdrożeniu w praktyczną działalność bazy przeciwpożarowej w Gozdnicy, WSK „PZL – Mielec” uzyskała zezwolenie na prowadzenie działalności usługowej w zakresie gaszenia pożarów przy pomocy samolotów w kraju i poza granicami.)
Był także autorem „Programu szkolenia lotniczego pilotów w zakresie patrolowania i gaszenia pożarów lasów”, który po sprawdzeniu w szkoleniu praktycznym pilotów został przez Ministerstwo Komunikacji zalecony do wykorzystywania we wszystkich przedsiębiorstwach lotnictwa gospodarczego, prowadzących działalność przeciwpożarową. Sam uczestniczył w wielu lotach instruktażowych i operacyjnych na samolotach M-18 „Dromader”, połączonych z gaszeniem pożarów lasów, m.in. w Grecji i w Kanadzie.
Wyróżniony m.in.: Krzyżem Kawalerskim OOP, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem 30-lecia Polski Ludowej, Srebrnym Medalem „Za Zasługi dla Obronności Kraju”, Odznaką 100-lecia Sportu Polskiego, Odznaką „Zasłużony Działacz Lotnictwa Sportowego”, Srebrną Odznaką „Za Zasługi dla Aeroklubu PRL” i Pamiątkowym Medalem „Za aktywne uczestnictwo w produkcji samolotów An-2″ (nadany przez dwóch ministrów ZSRR) oraz wpisem do „Księgi Zasłużonych dla Miasta Mielca” (1983).
Cóż więcej można do tego dodać. Chyba tylko to jakim był człowiekiem, a wówczas uświadomimy sobie, jaką stratę przyniosła śmierć Tadeusza. Odpowiem w imieniu całej rzeszy mechaników lotniczych, którzy jak równy z równym traktowani byli przez niego w pracy i życiu prywatnym. Uwielbialiśmy Tadzia za jego wyrozumiały stosunek do każdej wykonywanej pracy, a szczególnie mechanika. Tryskał humorem i nie wykazywał wyższości jako pilot i szef wydziału 57 Start. To przynosiło pozytywne efekty. Cenili go wszyscy.
Gdyby dzisiaj padła propozycja nazwać mieleckie rondo imieniem Tadeusza Pakuły, to ze względu na popularność znalazłby ogromną rzeszę zwolenników wśród większości mieszkańców Mielca.
Niech mu ziemia lekką będzie, a Dobry Bóg w Aeroklubie Niebiańskim wynagrodzi mu wszelkie trudy życia na ziemskim padole.
Teofil Lenartowicz
Wrocław, dnia 25 grudnia 2020
2 komentarze
Pięknie to wszystko Pan ujął.
Niech spoczywa w pokoju!
Dromader Mini, piękny. Mój przyjaciel posiada jedyny latający egzemplarz. Sztos.