Niestety, wybory w Mielcu potoczyły się tak, jak tego bardzo nie chciałem, i tak jak się tego obawiałem w najczarniejszych snach. Dodam też dla porządku, że tak jak ostrzegałem w swoich felietonach, że może się stać.
No cóż. W Mielcu PiS działał pod silnym, jednoosobowym przywództwem, na dodatek zgrupowany w dwu drużynach, kiedy reszta komitetów uwierzyła w swoją wielkość i omnipotencję i poszła w bój w pojedynkę. Na dodatek na bój nie wiadomo z kim.
Na co liczyliście panowie Szczerba, Bieniek, Wiśniewski? Wasze przekonanie o własnym znaczeniu, o waszych możliwościach sprawiło, że będziemy mieli w Mielcu pisowskiego prezydenta i pisowską Radę Miasta.
Krążyły plotki, że niektórzy z was już się dogadali z PiSem, i liczyli na stanowisko wiceprezydenta. PiS byłby głupi, gdyby teraz z wami o tym gadał? Bo i z kim? Z ludźmi, którzy zdobyli kilka procent głosów?
Mówicie, że nie wiadomo, czy pan Swół wygra, że będzie mobilizacja kibiców i takie inne brednie. Płonne nadzieje. Wygra pan Swół.
Raz w życiu los spowodował, że przez jakiś czas siedzieliśmy z panem Swołem obok siebie, więc mogliśmy wymienić się zdawkowymi informacjami. Powiedziałem mu wtedy, zresztą odpowiadając na jego pytanie, że jestem przekonany, ze wejdzie do drugiej tury wyborów. A wtedy będzie pan na mnie głosował, gdy będzie też w drugiej turze Klimek – zapytał. Nie, nie pójdę na wybory – odrzekłem.
I tak zrobię.
Bo pan Klimek nie wygra z panem Swołem. Zresztą nie wiem, czy byłoby to lepsze dla Mielca, niż gdy będzie rządził Swół. Bo doszliśmy do takiego miejsca w naszej mieleckiej historii, że o stanowisku prezydenta w obu przypadkach zadecydowały pieniądze. Całkiem inne pieniądze, nie będę już w to wnikał, ale one właśnie. I nie chodzi tu o pieniądze wydawane na kampanię wyborczą, ale o charakter tych pieniędzy.
Z Panem Swółem mogła wygrać jedynie pani Miłoś. Ale niestety. Mądrzy inaczej nasi lokalni politycy poszli realizować swoje małe ambicyjki i dali ciała.
I dzisiaj, za wieszczem, mogą sobie tylko powiedzieć: miałeś, chamie złoty róg, ostał ci się ino sznur.
Powieście się na nim, panowie.
Andrzej Talarek