Jeśli marzysz o tym, żeby pisać, musisz zapomnieć o tych wielkich: Szekspirze, Dostojewskim… Jeśli tego nie zrobisz, nigdy nie zaczniesz pisać – mówiła na spotkaniu z mieleckimi czytelnikami Małgorzata Gutowska – Adamczyk, autorka znana przede wszystkim z cyklu powieści ,,Cukiernia pod Amorem”. Pisarkę przywitały Jolanta Strycharz, instruktor MBP oraz Marta Nowakowska, szefowa Dyskusyjnego Klubu Książki.
Pisanie w poszukiwaniu straconego sensu
Małgorzata Gutowska-Adamczyk jak wielu marzyła o pisaniu, sławie, pieniądzach, ale zawsze świadomość istnienia geniuszy pióra blokowała jej decyzję, żeby zacząć.
Pisarz musi mieć pokorę, a jednocześnie musi jej nie mieć, mówiła Gutowska-Adamczyk. Bo z jednej strony konieczne jest, aby wiedział, że są lepsi niż on, ale aby pisać musi pogodzić się z myślą, że stawia się w roli mądrzejszego niż jego czytelnicy.
– Przez wiele lat się tego bałam. Pamiętam, że mówiłam do ówczesnego chłopaka, obecnie męża: Piotrek, ja chcę pisać!
To pisz! – on na to.
Ale o czym?! – pytałam.
Najpierw była szkoła, w której była prymuską i nadzieją rodziców na prawniczkę lub lekarkę. Jej decyzja była jednak inna: zdała na teatrologię. Po studiach zaczęła pracę w szkole, ale szybko zakończyła ten etap, bo – jak mówi – natknęła się na układy, które decydowały o wynikach uczniów bardziej niż ich wiedza, a ona przecież miała 23 lata i nie mogła się na to godzić, bo to był czas, aby zbawiać świat.
Wraz z siostrą założyły sklep, potem dwa kolejne i stąd za ladą spędziła 25 lat swojego życia. I dopiero wtedy, gdy już wychowała synów i zdobyła stabilizację finansową, wróciła do marzeń z młodości o pisaniu.
Na początku był przypadek
Wymyśliłam siebie jako pisarkę, gdy miałam jakieś 10 lat, opowiadała. Coś tam skrobałam na boku, aż nadeszła okazja, żeby to pisanie gdzieś pokazać. Zaczęło się od przypadku: brakowało scenariuszy do realizowanego przez męża, Piotra Adamczyka (reżysera m.in. ,,Rancza”), cyklu programów dla dzieci: ,,Tata, a Marcin powiedział”. Podrzuciła swoje propozycje i niektóre z nich zostały zaakceptowane. Część odrzucono, ale miałam dużo pokory, mówiła, i próbowałam dalej.
Kiedyś było trudniej, nie było książek o tym, jak zostać pisarzem, jak nauczyć się pisać. Czytała wszystko, co wyszło na ten temat, najbardziej lubi ,,Alchemię słowa” Parandowskiego. Gdyby teraz, po latach pisania, miała odpowiedzieć, czym ono jest, powiedziałaby: odpowiadaniem sobie samemu na dziesiątki pytań. Pisarka zadaje sobie pytanie i na nie odpowiada, a potem kieruje losami bohaterów zgodnie z tą odpowiedzią.
Pisanie w poszukiwaniu straconego sensu
Małgorzata Gutowska-Adamczyk bardzo szczerze opowiadała o swoim życiu. Był taki okres, mówiła, że uważałam je za beznadzieje, niespełnione. Wtedy na mojej drodze stanęła koleżanka, wcale nie taka bliska, która miała w sobie tyle optymizmu, mimo że jej życie naznaczone było fatalnymi wypadkami: zbankrutowała, mąż rozchorował się tak, że stracił pracę.
Pomyślałam wtedy: Jak to? To na co ja narzekam? Ten moment, zdaniem Gutowskiej – Adamczyk zaważył na jej podejściu do życia, które znów nabrało sensu, koloru. A pisanie było jednym z elementów, które budowały ten sens.
Pisanie to hobby, jak robienie na drutach. Każdy ma coś takiego w życiu. Kobieta pisarka nie jest nią na cały etat. Przykład? Gdy wstała wcześnie rano i przygotowywała się do wyjazdu do Mielca na spotkanie z czytelnikami mąż zapytał, gdzie jest jego koszula, której będzie potrzebował.
– Pewnie by się obraził, gdyby usłyszał, że o tym mówię, bo tak naprawdę, to jest mój wybór, że swoje sprawy realizuję dopiero wtedy, gdy poukładam wszystko w domu – śmiała się pisarka.
Jak napisać powieść totalną
Najważniejsze to wymyślić bohaterów. Potem już idzie. Bohaterowie sami prowadzą narrację. Pisarz przez całe życie kolekcjonuje sobie cudze życiorysy, cudze historie, nieraz takie, jakich nikt by nie wymyślił, które potem wykorzystuje w książkach.
Gutowska-Adamczyk uważa, że cały potencjał najlepszych pisarskich pomysłów wykorzystała w cyklu ,,Cukiernia pod Amorem”. – To powieść totalna, wsadziłam tam wszystkie pomysły – mówiła. – Boję się, że moja najlepsza powieść już za mną.
Kiedy ktoś mówi mi, że podobają mu się moje książki, bo ,,pani powieść tak płynie”, cieszę się, chociaż podczas pisania wcale nie mam takiego odczucia , opowiadała autorka. – W mojej głowie nie płynie, jest to raczej suchy potok, czynność niezwykle wyczerpująca.
Pisarka przyznała, że cieszy się, gdy napisze dwie strony dziennie. Na pytanie, czy robi plan książki, odpowiada, że raczej nie, bo zauważyła, że w trakcie i tak następuje wiele zmian.
Scenariusze, powieści młodzieżowe (wydane także w Bułgarii, Macedonii i Serbii), obyczajowe, groteska, wreszcie powieść historyczna – to wszystko dorobek pisarki, która żartuje, że starała się tak zróżnicować gatunki, aby nikt jej nie szufladkował.
Powieść historyczna? Niech pani tego nie robi!
Zabawny wydaje jej się fakt, iż jej najbardziej znanym dziełem jest powieść historyczna. Nigdy bowiem nie lubiła historii, chociaż jako prymuska w szkole miała z niej same piątki. Nie oznaczało to jednak dogłębnej wiedzy, co doskonale wiedział jej prof. historii podczas studiów – Stefan Meller, b. minister spraw zagranicznych w wolnej Polsce.
Kompleks Gutowskiej odnośnie swojej historycznej wiedzy ujawnił się snem, w którym pochwaliła się prof. Mellerowi, że jest pisarką powieści historycznych, co on skwitował krótkim: Niech pani tego nie robi!!!
Spotkanie z autorką obfitowało w wiele takich anegdot dotyczących życia i pisania. Czytała fragmenty swojej prozy, odpowiadała na pytania, a na koniec podpisywała swoje książki. Doradzała, żeby spisywać historię swojego dzieciństwa i młodości, dzieje swojej rodziny. Niekoniecznie po to, aby to wydać, ale aby uwiecznić dla bliskich czasy, które tak szybko przemijają.
Małgorzata Gutowska – Adamczyk spotkała się z czytelnikami z Mielca w poniedziałek 16 maja w czytelni Miejskiej Biblioteki Publicznej.